ZAMYŚLENIA NA VI NIEDZIELĘ WIELKANOCNĄ

Oderwaliśmy się od codziennych zajęć, od pracy, domowych obowiązków, nawet od niedzielnego odpoczynku na spacerze, przed telewizorem, w gronie rodziny czy przyjaciół, by tę godzinę spędzić w obecności Pana. Już to jest świadectwem, że szukamy w życiu czegoś więcej niż to wszystko, co zewnętrznie dostrzegalne, że tęsknimy za czymś niewidocznym dla oczu a głęboko przez nas samych przeczuwanym w głębi serc. Czasami także, pośród szarych codziennych zajęć, pośród naszego zabiegania, daje nam znać o sobie owa tęsknota. Jest to tęsknota za miłością. To ona sprawia, że rodzice przytulają dzieci, że dzieci mówią rodzicom „kocham cię", że mąż całuje żonę, że będąc już dorosłymi, dzwonimy ze szczerymi pozdrowieniami do naszych przyjaciół - nie dla jakiegoś własnego interesu, ale z tęsknoty za odrobiną miłości, którą można otrzymać i którą można drugiemu ofiarować. Tak chętnie włączamy, by posłuchać słynne All You need is love - wszystko czego potrzebujesz to miłość - Beatlesów.

Prawdziwej miłości nic nie przykryje

Dziś przyszliśmy do kościoła wiedzeni tą samą tęsknotą, by usłyszeć Janowe podsumowanie wszystkiego, co o Bogu można powiedzieć. Jan mówi w swoim liście: „Bóg jest miłością". Te słowa brzmią dziś w naszych uszach wraz z radosną, wielkanocną oprawą. Wielkanoc, która wciąż się przedłuża w naszych obchodach mówi o mocy miłości. Zmartwychwstały Chrystus jest dla nas świadectwem tego, że prawdziwej miłości nie przykryje żaden grób, że prawdziwa miłość kruszy wszelkie głazy, które chcą na nas się zwalić, że prawdziwa miłość pokona nawet śmierć i nienawiść. Miłość Boga Ojca do Jego Syna, o której mówi nam dzisiejsza ewangelia, pokruszyła kamienie grobu i wyniosła Jezusa na wyżyny niebios, gdzie jak ogłaszamy w wyznaniu wiary „siedzi po prawicy Ojca, stamtąd przyjdzie sądzić żywych i umarłych a królestwu Jego nie będzie końca".

Za czym tęsknimy?

Ewangelia dzisiejsza nie tylko jednak mówi o miłości łączącej Boga Ojca i Jezusa Chrystusa. Ona mówi o miłości, jaką Bóg ma ku nam. Ta miłość także nas chce i może z grobów wydobyć. Kiedyś z tego cmentarnego - dziś z grobu naszych grzechów, słabości, nieporadności. To dlatego z wielkanocną radością możemy śpiewać: „Chrystus zmartwychwstań jest, nam na przykład dan jest, iż mamy z martwych powstać, z Panem Bogiem królować. Alleluja". Bóg chce ocalić i umocnić to, za czym tęsknimy najbardziej - miłość. Chce ją umocnić i zachować na wieki. Chce ją uczynić prawdziwą. To Jego dar.

Ile potrafimy dla tego daru poświęcić? Czy potrafimy przede wszystkim Bogu zaufać, że to On, Bóg, który jest miłością, zna się na miłości lepiej? Czy potrafimy iść z pokorą Jego śladami, czy też będziemy się upierać, że wiemy lepiej, co to znaczy kochać i być kochanymi?

Może to wszystko, co sami psujemy w miłości powinno być dla nas przestrogą. Nasze zniszczone relacje, nieprzebaczone krzywdy wciąż nas raniące, nienaprawione błędy - niech będą dla nas pouczeniem, że nie możemy sobie ufać zanadto. Tyle przecież już zepsuliśmy i nie ma ani jednego wśród nas, kto miałby w tym względzie zupełnie czyste sumienie. To jednak nie jest przeszkodą - jeśli tylko będziemy starali się znów iść do przodu z większym zaufaniem do tej miłości, którą objawia nam Chrystus.

Wreszcie Ewangelia mówi: „To jest moje przykazanie, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem". My też mamy dzięki Jezusowi moc, która kruszy groby. To nasza miłość do drugiego. Warto zapamiętać, że tylko ona może drugiego przemienić. Nie kłótnia, nie światowe gierki, nie przemoc - tylko miłość.