W tę kolejną adwentową niedzielę chciejmy się zatrzymać nad bardzo ważną częścią Mszy św. – nad liturgią słowa.
Bóg mówi do mnie i o mnie. Biblia to list Boga do mnie, do swojego dziecka. Trzeba się na to słowo Boga otworzyć, wsłuchać! Jak się wsłuchać w słowo Boga, jeśli w moim wnętrzu i wokół mnie tyle hałasu, szumu, tyle rozproszeń. Starożytna reguła chrześcijan brzmi: „Słowo Boże, które słuchasz, które czytasz mówi o tobie i mówi do ciebie”.
Papież Franciszek zdecydował, że od przyszłego roku – III Niedziela Zwykła, będzie niedzielą Bożego słowa w całym Kościele!
Kiedy jesteśmy na Mszy św. to czujemy się przynagleni do tego, aby i w naszych domach, rodzinach czytać Pismo św., zwłaszcza Ewangelie. Franciszek uczy, że Ewangelia czytana każdego dnia wcześniej czy później zmieni moje życie!
Karty Biblii przestają być pismem, aby stać się słowem żywym, wypowiedzianym przez samego Boga, który tu i teraz wzywa nas, słuchających z wiarą. Duch „który mówił przez proroków” i natchnął świętych autorów, sprawia, aby „usłyszane słowo Boże mogło przynieść owoc w sercach” (Wprowadzenie do Lekcjonarza, 9). Aby usłyszeć słowo Boże trzeba mieć także otwarte serce, aby w sercu przyjąć słowo. Bóg do nas przemawia, a my Go wysłuchujemy, aby następnie wprowadzać w życie, to co usłyszeliśmy. Słuchanie jest bardzo ważne. Czasami pewnie dobrze nie rozumiemy, bo są pewne czytania trochę trudne. Ale mimo to, Bóg do nas mówi w ten czy inny sposób. Milczenie jest słuchaniem słowa Bożego. Podczas Mszy św., kiedy zaczynają się czytania, słuchamy słowa Bożego.
Musimy Go słuchać! W istocie jest to kwestia życia, jak to słusznie wyrażają zdecydowane słowa: Nie samym chlebem żyje człowiek, lecz każdym słowem, które pochodzi z ust Bożych (Mt 4, 4). Słowo Boże przekazuje nam życie. W tym sensie mówimy o liturgii słowa jako o „stole”, jaki przygotowuje Pan, aby karmić nasze życie duchowe. Ten stół liturgiczny jest obfity, w dużej mierze czerpiąc ze skarbów Biblii, zarówno Starego jak i Nowego Testamentu, ponieważ w nich jest głoszona przez Kościół jedna i ta sama tajemnica Chrystusa (por. Wprowadzenie do Lekcjonarza, 5). Pomyślmy o bogactwie czytań biblijnych oferowanych przez trzy cykle niedzielne, które w świetle Ewangelii synoptycznych towarzyszą nam podczas roku liturgicznego.
Tutaj pragnę przypomnieć znaczenie psalmu responsoryjnego, którego funkcją jest sprzyjanie rozważeniu tego, co usłyszeliśmy w poprzedzającym go czytaniu. Dobrze, aby psalm został dowartościowany przez śpiew, przynajmniej refrenu.
W liturgii czyta się słowo Boże. To Pan do nas mówi! Zastępowanie tego słowa czymś innym zubaża i szkodzi dialogowi między Bogiem a Jego ludem zgromadzonym na modlitwie. Natomiast przeciwnie, godność ambony i wykorzystanie lekcjonarza, dostępność dobrych lektorów i psalmistów – trzeba poszukiwać dobrych lektorów, którzy potrafią czytać, a nie mamroczą coś pod nosem, aby można było rozumieć. Trzeba ich przygotować, zrobić przed Mszą św. próbę, żeby dobrze czytali. A to tworzy atmosferę chłonnego milczenia.
Wiemy, że słowo Pana jest nieodzowną pomocą, aby się nie zagubić, jak to dobrze rozpoznaje psalmista zwrócony do Pana, wyznając: Twoje słowo jest lampą dla moich stóp i światłem na mojej ścieżce (Ps 119, 105). Jakże moglibyśmy stawić czoła naszej ziemskiej pielgrzymce, jej trudom i próbom, nie będąc regularnie karmionymi i oświecanymi słowem Bożym, które rozbrzmiewa w liturgii?
Z pewnością nie wystarcza słuchanie uszami bez przyjęcia do serca ziarna słowa Bożego, pozwalając mu na to, aby przyniosło owoce. Przypomnijmy sobie przypowieść o siewcy i różnych rezultatach w zależności od różnych typów gleby (por. Mk 4, 14-20). Działanie Ducha, który sprawia skuteczność reakcji, potrzebuje serc, pozwalających, aby nad nimi pracowano i uprawiano, aby to, co zostało usłyszane we Mszy św. przechodziło do codziennego życia zgodnie z napomnieniem apostoła Jakuba: Wprowadzajcie słowo w czyn, a nie bądźcie tylko słuchaczami oszukującymi samych siebie (Jk 1, 22). Słowo Boże odbywa w naszym wnętrzu pielgrzymkę. Słuchamy je uszami, przechodzi przez serce, nie pozostaje w uszach, ale musi dotrzeć do serca, a z serca przechodzi do rąk, do dobrych uczynków. Tę drogę odbywa słowo Boże. Od uszu przez serce do rąk. Uczmy się tego.
Autentyczną egzegezą Ewangelii jest nasze święte życie! Słowo Pana kończy swój bieg, stając się w nas ciałem, przekładając się na uczynki, tak jak się to stało w Maryi i świętych.
Podobnie jak tajemnice Chrystusa rzucają światło na całe objawienie biblijne, tak w liturgii słowa Ewangelia stanowi światło do zrozumienia sensu poprzedzających ją tekstów biblijnych zarówno Starego jak i Nowego Testamentu. W istocie „Chrystus jest ośrodkiem i pełnią zarówno Pisma Świętego jak i całej liturgii”. Zawsze w centrum znajduje się Jezus Chrystus!
Dlatego sama liturgia wyróżnia Ewangelię od innych czytań i otacza ją szczególnym szacunkiem i czcią. Jej czytanie jest bowiem zastrzeżone dla pełniących posługę święceń, a kończy się ucałowaniem księgi. Słuchamy jej w postawie stojącej i czynimy znak krzyża na czole, na ustach i na piersiach. Świece i kadzidło oddają cześć Chrystusowi, który poprzez czytanie Ewangelii sprawia, że rozbrzmiewa Jego skuteczne słowo. Po tych znakach zgromadzenie rozpoznaje obecność Chrystusa, który kieruje do niego „dobrą nowinę”, dokonującą nawrócenia i przemieniającą. Jest to mowa bezpośrednia, o czym świadczą aklamacje, jakimi odpowiadamy na proklamację: „Chwała Tobie, Panie” i „Chwała Tobie, Chryste”. Wstajemy, słuchając Ewangelię, bo Chrystus do nas mówi i dlatego musimy uważać, bo jest to rozmowa bezpośrednia – to Pan do nas mówi.
Zatem we Mszy Świętej nie czytamy Ewangelii, zwracając uwagę na ten punkt, aby wiedzieć, jak potoczyły się sprawy, ale abyśmy uświadomili sobie, że to, co Jezus kiedyś uczynił i powiedział, a to słowo jest żywe i dociera do mego serca. Dlatego słuchanie Ewangelii z sercem otwartym jest tak ważne, gdyż jest to słowo żywe, nadal czyni i mówi teraz również dla nas. Święty Augustyn pisze, że „usta Chrystusa są Ewangelią. Panuje w niebie, ale nie przestaje mówić na ziemi”. Jeśli prawdą jest, że w liturgii „Chrystus w dalszym ciągu głosi Ewangelię”, to wynika z tego, że uczestnicząc we Mszy Świętej, musimy dać Jemu odpowiedź.
Aby Jego orędzie dotarło do ludu, Chrystus posługuje się również słowem kapłana, który po Ewangelii głosi homilię. Homilia bardzo zalecana przez II Sobór Watykański jako część samej liturgii, nie jest przemówieniem okolicznościowym ani też katechezą, tak jak ja to teraz czynię, ani konferencją lub wykładem, ale „jest podjęciem już podjętego dialogu Pana ze swoim ludem”, aby znalazł on swoje wypełnienie w życiu. Autentyczną egzegezą Ewangelii jest nasze święte życie! Słowo Pana kończy swój bieg, stając się w nas ciałem, przekładając się na uczynki, tak jak się to stało w Maryi i świętych. Pamiętacie to, co powiedziałem ostatnim razem: Słowo Boże wchodzi uszami, dociera do serca, nie pozostaje w uszach, ale musi dotrzeć do serca, a z serca przechodzi do rąk, do dobrych uczynków. Homilia idzie za słowem Bożym i przemierza także tę trasę, aby pomóc nam w tym, żeby słowo Boże dotarło do rąk, przechodząc przez serce.
Głoszący homilię musi być świadom, że nie wykonuje czegoś swojego. Udziela głosu Jezusowi, głosi słowo Jezusa. Homilia musi być dobrze przygotowana. Musi być krótka.
Możemy powiedzieć, że w liturgii słowa, poprzez Ewangelię i homilię Bóg prowadzi dialog ze swoim ludem, który słucha Go uważnie i ze czcią, a jednocześnie rozpoznaje, że jest On obecny i działa. Jeśli zatem wsłuchujemy się w „dobrą nowinę”, to przez nią będziemy nawróceni i przemienieni, a zatem będziemy zdolni do przemiany siebie samych i świata. Dlaczego? Bo dobra nowina, słowo Boże wchodzi uszami, dociera do serca i dociera do rąk, aby pełnić dobre uczynki.
Wykładowca liturgiki w Wyższym Seminarium Duchowym Redemptorystów w Tuchowie oraz Misjonarz Prowincji Warszawskiej Redemptorystów – Tuchów o. Ryszard Bożek CSsR