ZAMYŚLENIA NIEDZIELNE, (19.12.2021).

W tym czasie Maryja wybrała się i poszła z pośpiechem w góry do pewnego miasta w pokoleniu Judy (Łk 1,39).

Dzisiejsza Ewangelia ma w sobie coś, co narzuca wsłuchanie się w nią w utartym schemacie. Radość, wdzięczność, taniec Jana Chrzciciela w łonie Elżbiety. Tyle razy już to było, że z pamięci można odtworzyć wiele wersji medytacji. Mnie zaintrygowało pierwsze zdanie, w którym jest napisane, że «Maryja wybrała się i poszła». Zrobiła pierwszy krok na drodze do bliskości.

Wybrać się to proces, który może dokonać się w naszym ciele, sercu i umyśle. Często „wybieram się” jak przysłowiowa sójka za morze. Niby stawiam kroki, ale wewnętrznie stoję w miejscu. Brak odwagi na ten krok. Pierwszy krok jest krokiem przede wszystkim w stronę własnego „ja”. Tego prawdziwego. Tego „ja” zalęknionego i ogarniętego poczuciem winy. Krok ten zakłada bliskość z sobą samym, ze swoimi uczuciami i pragnieniami. Robiąc ten krok, mam odwagę do bliskości z Bogiem, drugim człowiekiem i światem. Bliskości, która mi nie zagraża, w której nie ma wymagań czy oczekiwań, w której jestem sobą. Tak wewnętrznie zintegrowany mam siłę i odwagę do bycia sobą w świecie.

Maryja poszła…To jest ten moment, kiedy zaczynam podróż swojego prawdziwego życia. Maryja nosi w sobie Nowe Życie. Wewnętrznie spójny mam odwagę do spotkania z Nowym Życiem, Emmanuelem bez lęku o ocenę czy naganę, ale z nadzieją na bliskość pełną zrozumienia i miłosiernej miłości. Wszystko to, co potem dzieje się w spotkaniu z Elżbietą i Janem, to już naturalna konsekwencja wewnętrznej spójności Maryi i Jej przyjęcia w pełni tego, co się dzieje. Tak sobie myślę, że najlepszy sposób na prawdziwą bliskość z drugim człowiekiem i Bogiem to bliskość ze sobą. Mogę dać tylko to, co sam mam…

Panie Jezu, dziękuję Ci za łaskę przyjęcia siebie takiego, jaki jestem, i z tym, kim jestem i co czuję. Ucz mnie bycia prawdziwie sobą w codzienności mojego życia… Marcin Radomski OFMCap