Człowiek zawsze staje przed możliwością wyboru. Sam wybiera albo błogosławieństwo, albo przekleństwo. Liturgia słowa dzisiejszej niedzieli stawia każdego z nas wobec takiej możliwości.
O tym mówi prorok Jeremiasz, podobnie jest w psalmie. Bardzo wyraźnie podaje to Jezus w Ewangelii.
Bycie uczniem Jezusa zobowiązuje do dojrzałych życiowych wyborów. Dojrzałym jest ten człowiek, który potrafi wybrać błogosławieństwo. Często z tym błogosławieństwem związane są cierpienia i trudy. Dojrzały człowiek potrafi zdecydowanie odciąć się od przekleństwa, choćby pozornie jawiło się jako pewne dobrodziejstwo.
Gdzie należy szukać błogosławieństwa i przekleństwa? Prorok Jeremiasz mówi jasno: Przeklęty mąż, który pokłada nadzieję w człowieku i który w ciele upatruje swą siłę, a od Pana odwraca swe serce (Jr 17, 5). Natomiast błogosławiony mąż, który pokłada ufność w Panu i Pan jest jego nadzieją (Jr 17, 7). Stąd rodzi się pytanie: do kogo lub do czego odnoszę moje życie? Co stanowi fundament, punkt odniesienia mojego życia?
Istnieje pokusa, aby te punkty odniesienia budować nie na Bogu, tylko na kimś innym. Niesie to ze sobą wielkie niebezpieczeństwo. Mówił o tym Jezus, przedstawiając historię bogacza. Ten swoje życie budował na dobrach ziemskich. Na końcu tej przypowieści Jezus tłumaczy bezsens, wręcz przekleństwo złożenia swojej nadziei w dostatkach: Jeszcze tej nocy zażądają twojej duszy od ciebie, komu więc przypadnie to, coś przygotował? (Łk 12, 20). Przerażająca staje się rzeczywistość, którą człowiek może sobie przygotować, czyniąc fundamentem dostatek.
Również takim punktem odniesienia może stać się drugi człowiek. Często sytuacja młodych ludzi jest takim punktem odniesienia poza Bogiem. Narzeczeństwo staje się czasem budowania sobie przekleństwa na chwilę obecną i na przyszłość, bo młodzi popadają w iluzję i próbują budować szczęście na drugiej osobie. Przykładów nie brakuje.
Powraca pytanie: czy pokładam nadzieję w Bogu?
Piękne są opisy przedstawiające rzeczywistość człowieka, który jest zanurzony w Bogu. W Psalmie 1 czytamy: Jest on jak drzewo zasadzone nad płynącą wodą, która wydaje owoc w swoim czasie (Ps 1, 3). To jest to odniesienie do Boga. Człowiek zapuścił korzenie życia w Stwórcy, ma szansę owocować. A owocować to znaczy być błogosławionym. Człowiek nie może owocować sam z siebie ani w oparciu o drugiego człowieka, ani o różne układy. Owocować można jedynie w oparciu o Boga. Nawet jeśli pojawi się trudny czas w życiu człowieka – cierpienie czy utrata kogoś bliskiego – Bóg pragnie obdarzać, roztaczać swoje błogosławieństwo. Ale warunek konieczny stanowi to, aby nieustannie odnosić swoje życie do Niego.
Inny obraz przedstawiający to, co się dzieje z człowiekiem, który złożył nadzieję w sobie, przedstawia prorok Jeremiasz: Jest on podobny do dzikiego krzaka na stepie, nie dostrzega, gdy przychodzi szczęście, wybiera miejsca spalone na pustyni, ziemię jałową, słoną i bezowocną (Jr 17, 6). Tak wyglądam, gdy nie buduję na Bogu. Mogę być najbogatszym człowiekiem, posiadać szerokie układy, a w rzeczywistości jestem takim krzewem na pustyni.
Jezus w dzisiejszej Ewangelii mówi wyraźnie: Błogosławieni ubodzy (...), biada wam bogaczom (Łk 6, 20. 24). To nie jest takie zwykłe przeciwstawienie, że jeśli ktoś jest ubogi, to automatycznie jest człowiekiem błogosławionym. I to nie znaczy, że bogatego spotyka przekleństwo. Chodzi tu o to, co jest tym moim bogactwem? Czy jestem bogaty w rzeczy tego świata, czy w królestwo Boże?
Gromadzimy się na Eucharystii. Jesteśmy podobni do drzewa, które zapuściło korzenie nad płynącą wodą. Zapuściliśmy korzenie w Chrystusie. Możemy się tutaj nasycić, pokrzepić. Szczególnie teraz, przeżywając czas pandemiczny, tego pokrzepienia, umocnienia nam tak bardzo potrzeba.
Wszystkie bogactwa tego świata w postaci ludzi czy rzeczy są niczym wobec chociażby jednej Komunii św. To jest to błogosławione ubóstwo człowieka, które jest zdolne otworzyć się na bogactwo królestwa Bożego. Bez Komunii św. stajemy się jak ten krzak na jałowym stepie.
o. Tomasz Mular CSsR